wtorek, 3 lipca 2012

Rozdział 8

Carlisle:


  Czas, który spędzałem w pracy wolałbym spędzać z Esme. Musimy uzgodnić jak to będzie pomiędzy nami.  Kim ona miała być dla Edwarda... Kim miała być dla mnie? Kocham ją i zawsze będę ją kochał, więc dlaczego tak trudno wypowiedzieć mi to na głos? Może dlatego, że sam nie wiem co ona czuje do mnie. Mogłem tylko przypuszczać co czai się w jej głowie, lub... Nie, nie mógłbym jej tego zrobić. Jak coś takiego mogło mi wpaść do głowy? To są jej myśli, jej prywatne sprawy... Ale jednak czuję, że to będzie idealne rozwiązanie. Nie, nie mogę... Zapytać Edwarda, co czuje do mnie ta cudowna istota? Przecież... To by było wobec niej nie fair.
  Ułożyłem pedantycznie dokumenty. Te przejrzane i uzupełnione na jednej stronie mojego biurka, a te jeszcze nie gotowe po drugiej. Moim zadaniem na dzisiaj było sprawić, aby wszystko było po jednej stronie z napisem "gotowe".
  Zająłem się swoją pracą starając zapomnieć, o czym będę musiał porozmawiać po powrocie do domu.

  Ten czas mija teraz tak strasznie szybko. Teraz musiałem iść do swojego domu i uzgodnić z pozostałymi domownikami parę spraw.
  Wyszedłem powolutku z gabinetu. Chciałem przeciągać to jak najdłużej. Najlepiej uciekłbym, ale wiem, że nie mogę. Ech, boję się, że złamię Esme serce. Choć sam nie wiem co ona czuje, chcę żeby była szczęśliwa. Świerze powietrze rozwiało moje włosy. Uśmiechnąłem się szeroko i poszedłem w stronę mieszkania. Nie miałem daleko. Tak mi się przynajmniej wydawało. Spacer był teraz dla mnie świetnym wyjściem.
  Powoli zbliżałem się do moich bliskich. Krok po kroku. I kolejny. Och, jakoś zbyt szybko mijał ten czas. Jakby mu się gdzieś spieszyło, a mi wcale nie było spieszno. No cóż. I tak będę musiał się z tym zmierzyć.
  Z drugiej strony... To nic strasznego. Powiedzieć im jaką rolę będą pełnili w tej malutkiej rodzinie.
  Przyspieszyłem. Wolałem mieć już to wszystko za sobą. W końcu stanąłem twarzą w twarz z kołatką. Odetchnąłem głęboko i otworzyłem drzwi.
  - Już jestem - zakomunikowałem zatrzaskując dębowe wrota.
  Esme podbiegła do mnie z uśmiechem od ucha do ucha.
  - Witaj. - Powiedziałem.
  Wraz z jej optymizmem na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Jak ona to robiła? Zawsze poprawiała mi humor, ale teraz przypomniałem sobie co miałem zrobić. Odetchnąłem ciężko. Esme spojrzała na mnie zmieszana. Gestem ręki wskazałem na kanapę w salonie.
  - Edward. - Powiedziałem. Nie podnosiłem głosu, bo wiedziałem, że usłyszy.
  Ani się nie obejrzałem a siedział przede mną. Esme usiadła obok niego.
  - Tak? - Spytał mój przyszywany syn.
  - Musimy... - Nie wiedziałem jak się wysłowić. - Esme musi zostać członkiem naszej rodziny. Najlepiej jeśli udawałabyś siostrę Edwarda.
 
Esme:


  - Dobrze. - Odpowiedziałam spuszczając głowę.
  Gdyby moje serce biło zapewne przełamało by się na pół. Chciałam wykrzyczeć te dwa słowa.
  Kocham cię, kocham cię, kocham cię!
  Chciałam, żeby o tym wiedział, ale słowa ugrzęzły mi w gardle.
  Edward spoglądał na mnie. Starał się ukryć rozbawienie, ale nie wychodziło mu to za dobrze. W końcu się opanował.
  Zadzwonił telefon. Carlisle poderwał się i w mgnieniu oka odebrał.
  - Halo? - Powiedział raczej odruchowo.
  - Cześć, Carlisle. Tu Tanya.
  - Witaj Tanyo.
  - Mam do ciebie prośbę.
  - Tak?
  - Moje siostry wyjechały, a przecież dawno się nie widzieliśmy. Zapraszam was do siebie.
  - To raczej będzie niemożliwe. Raczej wolałbym, abyś to ty zjawiła się u nas.
  - Hmm... Kuszące. Chętnie skorzystam z twojego zaproszenia.
  - No to czekamy na ciebie.
  Jak dobrze, że miałam taki wyczulony słuch. Carlisle nie będzie musiał mi potem tłumaczyć z kim rozmawiał i o czym. Ale będzie musiał mi opowiedzieć o tej tajemniczej Tanyi.
  - Zatem... Do zobaczenia.
  Doktor Cullen podszedł do nas.
  - Kto to...? - Zapytałam.
  - Tanya... i jej siostry. Kate i Irina. Mieszkają na Alasce. Są wegetarianami tak samo jak my. Zostały przemienione przez Sashę.
  Przez dwie godziny Carlisle opowiadał mi historię rodziny Denali. Nie potrafiłam zrozumieć, jak ktoś mógł być tak bezwzględny, żeby zmienić w wampira małe dziecko!

  Nie wiedziałam co z sobą począć. Błądziłam po pokojach pięknego mieszkania Cullenów... Teraz mogę powiedzieć, że to wszystko jest nasze. Jestem członkiem tej rodziny.
  Na mojej twarzy niespodziewanie pojawił się uśmiech. W mojej głowie pojawiło się jeszcze kilka innych myśli. Mniej przyjemnych.
  Sama nie wiedziałam, czy chcę wizyty tej Tanyi. Nie wiem kto to. Co powie gdy mnie zobaczy, jak zareaguje. Czy może Carlisle będzie wolał ją? A może po prostu będzie miła i sympatyczna? Kiedy się tutaj zjawi?

Tydzień później.

  Siedziałam wygodnie na kanapie wpatrując się w białą ścianę. Z zamyśleń wyrwało mnie... No właśnie... Co takiego? Poczułam coś. To nie był znajomy zapach do naszego domu zbliżał się ktoś nieznajomy. Byłam przerażona. Nie wiedziałam co mam zrobić.
  Wbiłam się mocniej w fotel, ale to było zachowanie godne pięciolatki. W końcu usłyszałam otwierające się drzwi. 
  - Witaj! - Powiedział mój ukochany. Zaczęłam się domyślać... Przybyła Tanya. W końcu mnie zobaczy. Będzie musiała się zdziwić.
  - Witaj. - Odpowiedział aksamitny głos.
  Weszli do salonu.
  Och, jakaż ona była piękna! Miała żółte włosy. Niemal pomarańczowe! Do tego te cudowne oczy o barwie płynnego złota. Miała pełne, czerwone usta. Pewnie niejedną kobietę wpędziła w kompleksy jej idealne ciało. 
  - Kto to!? - Spytała oburzona. - Postanowiłeś wychować wampira, żywiącego się ludzką krwią!?
  Przypomniało mi się, że moje oczy nadal miały kolor rubinu. Nic nie mówiłam. Wolałam poczekać aż przestanie krzyczeć.
  - Esme jest nowo narodzoną. Skoczyła z klifu. Była praktycznie nieżywa, więc ją przemieniłem.
  Poczułam się zawstydzona.
  Kobieta spojrzała na mnie z wywyższeniem.
  - Ech, ty i twoja wielkoduszność. - Zaśmiała się. - A gdzie jest Edward? 
  Zdawało mi się, że moje oskarżenia były bezpodstawne. Tanyi nie zależało na Carlisle'u, tylko na Edwardzie. Pewnie cieszy się z jej zalotów.
  Chłopak zszedł po schodach. Spojrzałam na niego. Pokiwał przecząco głową. O co mogło mu chodzić? Wskazał oczami na Tanyę. 
  Ach, tak! Nie był zadowolony z jej zachowania. Sama nie wiedziałam dlaczego to wszystko przychodzi mi tak trudno. Nie rozumiałam praktycznie nic. Wstałam z fotelu i zbliżyłam się do nieznajomej.
  - Witaj. Jestem Esme. - Uśmiechnęłam się. Spojrzała na mnie wzrokiem mówiącym "nareszcie. Już myślałam, że się nigdy nie przedstawi", po czym się uśmiechnęła.
  - Tanya. - Oznajmiła podając mi dłoń.
  - Miło mi cię poznać. - Powiedziałam z grzeczności.
  Od dziecka uczono mnie jak się zachowywać, gdy się z kimś rozmawia.
  - Mi ciebie również. - Powiedziała wpatrując się w mojego przyszywanego brata.

___________________

Co sądzicie o rozdziale. Chcecie dalszych? Komentujcie, bo przez to mi wena rośnie!

4 komentarze:

  1. mnie się podoba i oczywiście chcę kolejnych

    czy u ciebie Tanya i Edward będą parą ? ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Mam pytanie: czy Tanya będzie zarywać do Edwarda? Bo u mnie tak będzie i mam nadzieję, że ty zrobisz z tego coś śmiesznego, a na ile cię znam, to na 100 % będzie! ;d

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny blog! Nie cierpię czytać ale to mnie tak wciągnęło że nie mogę przestać! :D
    Każdy rozdział jest super. Masz talent. Wydaj ksiąźkę dziewczyno! :D

    OdpowiedzUsuń