niedziela, 6 stycznia 2013

Rozdział 21

Esme:

  Wchodząc na górę po schodach cały czas zastanawiałam się jak tam będzie. Stawiałam kroki coraz szybciej i szybciej. Chciałam już być na miejscu. Chciałam zobaczyć jak tam jest! I własnie wtedy znalazłam się przed drzwiami... Ale to nie były zwykle drzwi. Ciemne, dębowe  średniej wielkości drzwi były bogato zdobione z najróżniejsze znaki. W sekundę objęłam je wzrokiem i aż westchnęłam. Carlisle zaśmiał się i otworzył kluczem piękny zamek, na którym widniał jakiś herb. "Widocznie należały do jakiegoś rodu - pomyślałam - ...Skoro drzwi zrobiły na mnie takie wrażenie to ciekawa jestem jak zareaguje na pokój".
  I własnie wtedy zobaczyłam gdzie spędzimy najbliższe dni. Stanęłam jak wryta i otworzyłam usta ze zdziwienia.
  Ściany w kolorze kremowym pokrywały dwie sąsiednie ściany. Pozostałe były białe jak śnieg  Znajdowały się na nich brązowe kwiaty, których łodyga (tez brązowe) ciągnęła się przez wszystkie ściany. Nad tym znajdowały się najróżniejsze obrazy przedstawiające wiele postaci. Ich ramy były tak samo bogato zdobione jak drzwi. Widniał na nich również ten sam herb.
  Na samym środku przy białej ścianie było ogromne łózko z ciemnego, dębowego drewna. Pościel była jasnobrązowa. Zauważyłam to przez małą szparkę w baldachimie w kolorze gęstego mleka.  Przy sąsiedniej ścianie stała komoda, która z pewnością była bardzo cenna. Jak reszta pokoju była dębowa i bardzo ozdobiona.Na środku pokoju były dwa ciemnobrązowe fotele z jasnymi poduszkami. Pomiędzy nimi stał mały okrągły stolik, który zdecydowanie się wyróżniał. Był bardzo prosty. Zero ozdób. Ucieszyłam się, ze w końcu jakaś odmienność. Na przeciw łóżka było ogromne okno z prostymi, białymi firankami.
  Weszłam dalej. W rogu były zwykle, ciemne drzwi. Otworzyłam je. Za nimi stała ogromna wanna. To pierwsze co rzuciło mi się w oczy. Rozglądnęłam się uważniej. Było tu o wiele kolorowiej niż w pokoju. Tam było pięknie, lecz tajemniczo i ponuro, a tutaj jest kolorowo. Na ścianie poukładane są białe płytki  a na ziemi ogromne, żółte. Obok wanny jest malutki jasnobrązowy stolik, na którym są ręczniki we wszystkich kolorach tęczy.
  Jeszcze raz spojrzałam na wannę  Od razu wyobraziłam sobie siebie i Carlisle w środku  Zakrytych tylko białą piana, trzymających kieliszki z szampanem. Carlisle pocałował mnie... I własnie wtedy się ocknęłam  Zezłościłam się, ale potem cichutko zaśmiałam  Rozglądnęłam się jeszcze spokojnie do okola i spostrzegłam tylko umywalkę i toaletę. Zamknęłam drzwi i się odwróciłam. Nawet nie zdążyłam zrobić małego kroczku, gdy poczułam, ze ktoś stoi przede mną... Ba! Stoi i ma czelność mnie całować!
  Zaśmiałam się w myślach i wplotłam swoje dłonie w jego włosy i wpiłam się w jego usta. Dopiero po chwili odsunęliśmy się od siebie z Carlisle'm.
  - Mam nadzieje, ze ci się podoba. - Powiedział trzymając czule moja twarz w swoich dłoniach.
  Chciałam się powstrzymać i po prostu z uśmiechem na twarzy powiedzieć, ze jest pięknie, ale nie wytrzymałam.
  Rzuciłam się w jego ramiona i zaczęłam swój monolog.
  - Och, jest cudownie! Pięknie  Bardzo mi się podoba! Jak ty wpadłeś na taki pomysł ! Nie zasługuję na ciebie! Jesteś wspaniały. Nigdy nie widziałam piękniejszego miejsca. Skąd wiedziałeś, ze uwielbiam kremowy? - Odsunęłam się od niego niepewnie. - Nigdy ci tego nie mówiłam  - Ostatni wyraz powiedziałam wręcz z wyrzutem. Marszcząc lekko czoło.
  Carlisle uśmiechnął się (wydaje mi się  ze śmiał się odkąd go przytuliłam) i przyłożył palec wskazujący do swojej głowy.
  - Intuicja. - Powiedział, po czym przyciągnął mnie do siebie i pocałował.

Carlisle:

  Bylem taki szczęśliwy  Moja ukochana stała przede mną i cieszyła się z pokoju, który dla niej wybrałem  Czy mogło być piękniej? Dla wielu ludzi pewnie tak, ale ja, jako wampir, który widział już wiele rzeczy, cieszyłem się z tych ulotnych i krótkich chwil. Bo wiedziałem  ze nie są one jak my... Nie trwają wiecznie. Tak samo z czasem... Nie zatrzyma się. Nie wróci! Nic już nie będzie takie jak kiedyś! Wszystko się zmienia, mija. Bo gdyby tak nie było  to byłoby bez sensu. Gdyby każdy miał wehikuł czasu, jak na przykład jeden cent to naprawiałby wszystkie błędy przeszłości... Nie ucząc się. Świat byłby zbyt piękny i zbyt idealny, żeby był prawdziwy. 
  - Nad czym tak myślisz? - Przerwał moje rozmyślania piękny kobiecy głos.
  Wiedziałem, ze moje zastanowienia nie trwały nawet sekundy, ale Esme wiedziała, ze coś mnie gryzie.
  - O tobie... O tym co jest... Co było... Co będzie... Jak będzie... I o tym, ze już nigdy nie będzie tak jak jest teraz. Choćbyśmy jeszcze raz tutaj przybyli... To będą inne okoliczności, inni ludzie... My będziemy inni.
  - Hmm... - Esme zaczęła się zastanawiać... Przynajmniej tak wyglądała. Nie chciałem jej przerywać  To byłoby niekulturalne.
  Objąłem ja i poprowadziłem do łóżka  Pomogłem jej się wdrapać, a sam w wampirzym tempie położyłem się, a Esme ułożyła głowę na moim torsie.
  - My... - Zaczęła niepewnie.
  Objąłem ja ramieniem, żeby dodać jej pewności.
  - My nie do końca będziemy inni. Nadal będziemy wyglądać tak samo... I nadal czuć do siebie to samo, ale będziemy mieli inne stroje i będziemy już po ślubie. - Zaśmiała się.
  - Pewnie tak... Ale nie chce się nad tym zastanawiać  Najważniejsze jest to co się dzieje teraz... Ze mam cie przy sobie. Ze jesteś moja narzeczoną... 
  Nie mogłem powiedzieć już nic więcej, bo usta mojej ukochanej przyległy do moich warg obdarzając mnie namiętnym pocałunkiem...


__________________________
  Oto 21 rozdział  Przepraszam, ze jest taki krotki i pojawił się dopiero teraz, ale sami rozumiecie - szkoła  Poza tym musiałam się zajmować siostra i tata wrócił zza granicy na dwa tygodnie, wiec chciałam spędzić z nim trochę czasu... A wiec jeszcze raz BAAARDZO was przepraszam i zachęcam do komentowania!