Carlisle:
Kolejny dzień. Wyszedłem do pracy. Powiadomiłem Esme, że wrócę później. Podjąłem długo przemyśliwaną decyzję. Sam nie wiem, czy to nie za szybko, ale kocham ją tak bardzo, że już nie mogę wytrzymać. Ruszyłem do pracy z wielkim uśmiechem na ustach. Miałem dziś wielki plan.
Po wyjściu ze szpitala poszedłem prosto do sklepu jubilerskiego. Potajemnie wziąłem z domu dziesięć tysięcy złotych. Miałem wspaniały pomysł. Otworzyłem jasnobrązowe drzwi, które w większości składały się z szyby. Usłyszałem dźwięk dzwoneczka, który przypomniał mi śmiech Esme. Zaśmiałem się do własnych myśli i podszedłem do lady.
Młoda dziewczyna o długich, brązowych włosach oglądała biżuterię. Gdyby nie to, ze stoi za ladą pomyślałbym, że to klientka.
- Dzień dobry. - Powiedziała z szerokim uśmiechem - Czy mogę w czymś panu pomóc?
Wydawała się być bardzo miła. Emanowała dobrą energią, lecz nie mogła się ona równać z Esme.
- Dzień dobry. Chciałbym kupić pierścionek zaręczynowy.
- Och, ta miłość... - Zaśmiała się, co pospiesznie odwzajemniłem. - Zaraz coś znajdziemy... A ma pan jakieś szczególne wymagania?
- Wolałbym się zdać na pani gust.
Dziewczyna przebiegła wzrokiem przez całą ladę, po czym na chwilę wyszła z pomieszczenia. Wróciła z pustymi rękami i znów zaczęła oglądać wszystkie pierścionki.
- O, tutaj jesteś. - Zaśmiała się i wyciągnęła jeden z nich. Podeszła do mnie i wręczyła mi go do ręki.
- Ten jest piękny.
Pierścień był srebrny i idealnie wyrzeźbiony. A uroku dodawał mu wielki, niebieski szafir.
- Nie, wolałbym coś bardziej... Hmm... Coś delikatniejszego. - Oddałem go kobiecie i odczekałem chwilę.
Znów przeglądnęła wszystkie Pierścionki i zatrzymała się skupiając wzrok na jednym. Z daleka wydawał się być przepiękny. Tylko czy tak wspaniale prezentuje się również z bliska? Pewnie tak, bo wampiry mają wspaniały wzrok. Zapewne będzie tak samo piękny jak z daleka.
Kobieta podała mi go, a ja uważnie go zbadałem.
Ten również był srebrny. Idealnie wykończony. Przyozdobiony małymi diamencikami, które gubiły się przy pięknym brylancie wchodzącym w zieleń. Wszystko idealnie się komponowała, a delikatny kolor największego klejnotu znów przypomniał mi o ukochanej. Tak. Ten będzie pasował do niej idealnie.
- Idealny. - Szepnąłem.
- Cieszę się. - Zaśmiała się dziewczyna.
- Ile płacę? - spytałem.
- Trzy tysiące trzysta. - Odpowiedziała.
Od razu wyciągnąłem z portfela potrzebną sumę i wręczyłem jej. Uśmiechnąłem się.
- Do widzenia.
- Do widzenia.
Wyszedłem ze sklepu. Teraz czas kupić coś innego.
- Dzień dobry. - Uśmiechnąłem się do starego mężczyzny siedzącego za biurkiem i przeglądającego jakieś papiery.
Chyba mnie nie usłyszał.
- Dzień dobry - powtórzyłem głośniej.
- O, dzień dobry. W czym mogę panu służyć? - Poderwał się z fotela zakłopotany.
- Chciałbym kupić bilety na podróż statkiem.
- A gdzie? Kiedy? - Wypytywał.
Widziałem, że się stresuje.
- Nie ważne gdzie. Zależy mi na tym, żeby podróż trwała siedem dni.
- Ma pan już zaplanowany cały wyjazd. - Zaśmiał się.
- Chciałbym się oświadczyć, tylko nie chcę, żeby ona się tego spodziewała.
Uśmiechnąłem się.
- Czyli dwa bilety. - Zaśmiał się.
- Tak. To gdzie pan poleca jechać?
Staruszek chwilę się zastanawiał aż w końcu znalazł jakąś ofertę.
- Może pan ją zabrać na rejs, trwający siedem dni. Jak panu zależy. Statek dopływa na... Co tu pisze? - Przyglądnął się dokładniej kartce. - Ach, tak. Do Hiszpanii. Pisze, że rejs będzie trwał około siedem dni.
- Dziękuję. Ile płacę?
- A jaką klasą chce pan jechać?
- Najlepiej pierwszą.
- No to dwa bilety będą kosztowały... Sześć tysięcy dwadzieścia osiem.
Wyciągnąłem z portfela odpowiednią sumę i wręczyłem sprzedawcy.
- Dziękuję, do widzenia.
- Do widzenia.
Wyszedłem ze sklepu i spojrzałem na datę na biletach. Wskazywały dwudziesty czerwca. Świetnie. Dziś jest osiemnasty. Więc za dwa dni wyjeżdżamy.
Już się nie mogę doczekać, kiedy wręczę Esme pierścionek. Zatrzymałem się.
Zaczęła dręczyć mnie obawa... A co jeśli się nie zgodzi? Co jeśli nie będzie chciała zostać moją żoną? Mam nadzieję, że się zgodzi.
Esme:
Przez cały dzień się nudziłam. Carlisle miał przyjść później. Bardzo mnie to zasmuciło. Musiałam zostać sama jeszcze dłużej. W końcu usłyszałam otwierające się drzwi. Na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech.
Podbiegłam do drzwi i nie pozwoliłam mu nawet wejść tylko rzuciłam się w ramiona mojemu ukochanemu. Zacisnęłam oczy, lecz od razu je otworzyłam. Dostrzegłam coś w lesie... Jakiś cień. Patrzył na nas. Próbowałam wytężyć wzrok, lecz widziałam tylko czarną plamę. Nie mogło mi się to przywidzieć, bo do cholery jestem wampirem. Widzę bardzo dokładnie. Tylko ten ktoś wiedział, że może zostać zauważony, dlatego wszedł w kompletną ciemność i stanął za jakimś drzewem. Nie mogłam go przez to rozpoznać.
Poczułam, że Carlisle chwyta mnie w talii. Nie zauważyłam kiedy mnie puścił.
- Czy coś się stało? - Spytał troskliwie.
- Nie, nic.
Odpowiedziałam wymijająco, bo cień się poruszył, a raczej kompletnie schował za drzewem.
Potrząsnęłam głową... Sama nie wiem w jakim celu. Chyba po to, żeby zapomnieć o tym wydarzeniu. Uśmiechnęłam się i pocałowałam czule Carlisle.
___________________________
I jak wam się podobało? Co sądzicie? Chcecie jeszcze? Komentujcie! Bo bardzo mi na tym zależy!
Ciekawe, co to za cień, może Edward? U mnie rozdział pojawi się juto :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Nie mogę się doczekać tego rejsu.
OdpowiedzUsuńBardzo mi sie podoba! Nie moge doczekac sie, jak Carlisle oswiadczy sie Esme. :)
OdpowiedzUsuńCzekam na dalczy ciag! ;]
[SPAM]Devon Craft miał cudowne życie. Nie cierpiał na brak pieniędzy, a piękna żona i dwoje beztroskich dzieci nie pozwalali mu się nudzić. Wszystko to rozsypało się, gdy po kłótni z Vanessą zapragnął wyjechać za miasto, odprężyć się i rozładować emocje. Utknął na bocznej drodze, na której czaiło się zło. Chowało się za krzakami czekając na kolejną ofiarę. W walce z nim stracił najcenniejszą rzecz, jaką posiadał – Duszę.
OdpowiedzUsuńZagłęb się w jego historię na: godzina-potepionych.blogspot.com
piękny rozdział, zgodzę się z 'catherinee' ja też nie mogę już doczekać się oświadczyn Carlisla ;d
OdpowiedzUsuń