poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Rozdział 15

Esme:

   Ten list tylko pogorszył moje samopoczucie. Chciałam jak najszybciej zapomnieć o Edwardzie, choć wiedziałam, że to niemożliwe. Lepiej by mi było gdybym go nie pamiętała. Nie pamiętała jego odejścia... Tak by było łatwiej, ale nie lepiej.
  Dlaczego ja się tak zadręczam?! Powinnam pogodzić się z jego wyborem. On chciał odejść, więc odszedł. Zostawił nas. Wzięłam głęboki oddech i schowałam sprawę mojego brata do szufladki z napisem "Edward". Miałam nadzieję, że to da mi chwilę zapomnienia. Że dzięki temu oderwę się od rzeczywistości. To było coś czego pragnęłam.
  Zaczęłam ścierać kurz z szafek. Gdy skończyłam poukładałam wszystkie rzeczy na swoim miejscu. Potem zmyłam naczynia, a następnie wyszorowałam podłogę. Z moimi wampirzymi umiejętnościami zajęło mi to niespełna godzinę. Następnie musiałam znów zmagać się z szufladką, która bezczelnie się otwierała. W mojej głowie pojawiał się Edward. Jego twarz... Śmiech...
  Dość! Pomyślałam i postanowiłam użyć skuteczniejszej metody. Wyciągnęłam jakąś książkę z półki. Zaciekawił mnie tytuł. "Dama Kameliowa". Nigdy nie widziałam czegoś podobnego. Zaczęłam czytać. W sumie chodziło mi tylko o to, by nie rozpamiętywać o przyszywanym bracie. Poskutkowało. Czułam się jakbym zamknęła tę szufladkę na klucz, mimo że ona nadal brzęczała czułam się o wiele lepiej. Zagłębiłam się w lekturze nie chcąc się oderwać.
  Gdy wreszcie ją odłożyłam poczułam znajomy zapach. Cudowny... Carlisle. Już wrócił, ale... Och, już osiemnasta trzydzieści. Przynajmniej dziś nie wyczekiwałam Edwarda. Zaśmiałam się ponuro i wstałam, aby przywitać ukochanego. Właśnie wtedy, gdy robiłam pierwszy krok otworzyły się drzwi. W ludzkim tempie podbiegłam do niego i pocałowałam go czule na powitanie.
  - Witaj. - Uśmiechnęłam się szeroko i objęłam rękami jego szyję.
  - Witaj, Esme. Cóż za zmiana. - Objął mnie w talii i uśmiechnął się.
  - Cieszę się, że ci się podoba. - Zaśmiałam się cichutko i chwyciłam jego dłoń. Zaciągnęłam go do salonu z zamiarem zamęczenia go pocałunkami.
  Posłusznie usiadł na kanapie i objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w jego pierś... Słyszałam jego oddech. Czułam go na sobie... Choć mógł nie oddychać, ale to robił. Pewnie z czystego przyzwyczajenia.


Carlisle:

  Nareszcie... Już nie mogłem się doczekać! W końcu Esme przestała się zadręczać odejściem Edwarda. Zrozumiała, że tego pragnął i odpuściła... W sumie wydawało mi się to niemożliwe, ale to była dla mnie bardzo miła niespodzianka. Tak dawno nie widziałem jej uśmiechniętej.. Nie słyszałem jej śmiechu... Nie patrzyłem na te piękne, pogodne, pełne czułości oczy.
  - Co robiłaś gdy mnie nie było? - Spytałem zaciekawiony.
  - Cóż... Trochę posprzątałam... No i poczytałam.
  Jej wzrok błądził po całym domu, aż w końcu zatrzymał się na stoliku, gdzie leżała książka. Podniosłem ją.
  - Dziś zaczęłaś czytać? - Spytałem zaskoczony.
  Pokiwała głową.
  - Szybka jesteś - zaśmiałem się.
  Do końca powieści została tylko jedna kartka, czyli jeden rozdział. Bardzo krótki. Uśmiechnąłem się do niej i pocałowałem czule. Nasze języki wykonały tango zakochanych, po czym oderwały się od siebie lekko... Żegnając się jeszcze i prosząc o kolejne spotkanie.
  Znów przypatrzyłem się jej twarzy. Widziałem w niej jakąś zmianę, lecz nie mogłem zrozumieć jaką. Nie mogłem tego dostrzec.
  Zacząłem studiować ją całą dokładnie. Krok po kroku. Zacząłem od włosów. Nadal miały kolor płynnego karmelu i długość... Hm... Były trochę dłuższe, ale chyba nie chodziło o to. Po włosach przeszedłem do jej pięknych rysów twarzy... One również były takie same... Jak jej usta. Piękne... Pełne... Czerwone niczym krew... Ale... Tak! Czerwone! Jej oczy! Teraz dostrzegłem w nich płynne złoto.
  - Esme, czy nie chciałabyś pójść ze mną na spacer? - Spytałem z uśmiechem na twarzy.
  - Chętnie. - Zaśmiała się.
  Wstałem i podałem jej rękę. Skorzystała z mojej pomocy i po chwili błądziliśmy po lesie. Zaraz jednak wyszliśmy na miasto i teraz błądziliśmy po mieście. Bezsensowne... Ale wspaniałe.
  Spotykaliśmy wielu ludzi na swojej drodze. Większość rozpoznawała mnie ze szpitala i nie omieszkała się nie przywitać. Ci bardziej wścibscy zatrzymywali się i rozpytywali o Esme. Nie miałem pojęcia co im odpowiedzieć, ale raczej udawało mi się wymyślić coś na poczekaniu.
  Łaziliśmy po zachmurzonym mieście. Zawsze było tu zimno... Dla nas - wampirów - było to idealne miejsce.
  Kolejni przechodnie...
  Kolejne powitania...

Esme:

  Po raz pierwszy od mojej przemiany widziałam to miasto. Choć w sumie... Tuż po przemianie byłam w swoim mieszkaniu... I... Zabiłam mojego męża. Dlaczego to zrobiłam? Wiązało to się z byciem nowo narodzoną. Pragnęłam tylko krwi, ale czy za zabicie własnego męża, nie powinnam być skazana na wieczne piekło... I potępienie... Czy nie powinnam umrzeć?
  Choć przez niego to ja umierałam codziennie i potem budziłam się na nowo żałując, że to musiało się zdarzyć. Wolałabym na zawsze zasnąć i tylko unosić się w powietrzu. Mogłabym wtedy spełnić swoje marzenia... Nie... Nie wtedy. Właśnie teraz je spełniłam. Mimo, że musiałam znosić to co znosiłam... Śmierć dziecka... Teraz jestem szczęśliwa... Z Carlisle. Z moim Księciem z bajki.
  Mój skok z klifu był ucieczką z piekła.A gdzie się znalazłam? W niebie... Tak cholernie długa droga pokonana za jednym zamachem, choć za cenę mojego maleństwa... Mojego synka...
  Wtuliłam się mocniej w Carlisle i w myślach dziękowałam za niego Bogu.

_________________________

Jak wam się podobał 15 rozdział? Co o nim sądzicie? Chcecie więcej?
Chciałabym podziękować użytkownikowi Jazz183 za wsparcie. Twój komentarz zachęcił mnie do dalszego pisania. Dziękuję. No i dziękuję też mojej przyjaciółce Esme za to, że wspierała mnie od początku.

6 komentarzy:

  1. Nie napiszę teraz dużo o tym, jak twój rozdział jest świetny, genialno genialny, zajebisty itp., bo za jakieś 30 min. się spotkamy i wtedy ci powiem jaki on jest świetny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. pięknie,świetnie opisujesz uczucia Esme

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ładnie piszesz. Z przyjemnością dodam cię do mojego "czytam i polecam".

    OdpowiedzUsuń